John Christopher, a właściwie Samuel Youd był brytyjskim pisarzem SF. I w sumie to nie napisał nić ciekawego, podobno, bo w PL ukazała się tylko jedna jego książka – Śmierć trawy. Szukając informacji na jego temat w necie, ciężko znaleźć jakieś ciekawe informacje. Po prostu był, pisał i wszystko wychodziło mu przeciętnie.

Jego najbardziej znana książka, to rzeczona Śmierć trawy. Zaczyna się troszku jak Interstellar. Światowe uprawy rolne zostają zniszczone. Spustoszenia, w tym przypadku, dokonuje tajemniczy wirus. Powoli kończące się jedzenie,wywołuje panikę, najpierw wśród rządzących, a potem cywilów. Środek i finał książki jest już bliższy do The walking dead. Ale nie ma tutaj zombie, tylko walczący ze sobą zwykli ludzie, którzy prawo i porządek zastępują myśleniem grupowym i racją silniejszego. Liczba spluw i granatów determinuje kto ma racje i kto zbierze łupy.
Autor, sprowadza swoich bohaterów do bandytów ze strzelbami, od momentu usłyszenia przez nich informacji o pustkach w państwowych rezerwach żywieniowych. Trochę szybko i bardzo na siłę. Nie ma u niego żadnego promyczka nadziei, czy chociaż próby naprawy świata przez bohaterów. To czysta nawalanka połączona z ckliwymi scenami, jak bardzo pojedyncze osoby w grupie się lubią.
Nawet nagrano na podstawie tej książki film, ale lepiej to przemilczeć.
Czyta się to nieźle; wystarczą dwie godziny i już koniec. Ale czy warto? Nie, lepiej dać sobie spokój.